Faroe Islands 2019 - Wyspy Owcze 2019

Listopad 2018 - przebywam w centralnej Polsce, gdzie właśnie przetwarzamy tworzywa termoplastyczne na linii technologicznej do ekstruzji - otrzymuje telefon od przyjaciela, czy lecimy na Wyspy Owcze w lipcu 2019. - Pierwsze pytanie do kiedy trzeba się zdecydować?
- Już, bilety w dobrej cenie.
- Ok, kup mi bilet, bo nie mam możliwości oderwać się od linii i usiąść przy komputerze, najwyżej nie polecę, jeżeli coś poważnego wypadnie w firmie.

O Wyspach Owczych wiedziałem wyłącznie tyle, że istnieją i znajdują się gdzieś na północ od Szkocji, a skoro owcze, to pewnie sporo owiec. Ok, zapowiadało się ciekawie. Po zakończeniu tygodniowego cyklu wytłaczania, wreszcie miałem czas, żeby na spokojnie usiąść przy komputerze i wpisać w googlach: Faroe Islands i zobaczyć jak tam jest. Pierwsze wrażenie, wow pięknie - super zdjęcia tam zrobimy.

Gosia zaplanowała plan zwiedzania i podróżowania już na miejscu. Alek zadbał o domek do spania dla całej naszej ekipy. Chwilę później zarezerwował dwa małe samochody na miejscu - właśnie wtedy przyswoiłem trochę wiedzy na temat cen na Wyspach Owczych. Niestety nie pamiętam dokładnych wartości, ale cena za wynajem samochodu wydawała się rozsądna, dlatego pytam Alka, dlaczego nie wypożyczymy Land Cruiser’ów - będzie bezpieczniej, wygodniej i na pewno wszędzie dojedziemy - i właśnie wtedy okazało się, że kwota, która przedstawił to wartość przypadająca już na jedną osobę, a nie za cały samochód :)

Posprawdzaliśmy ceny w internecie - nie jest najtaniej - na miejscu okazało się, że jest jeszcze trochę drożej, niż pisano w sieci. Może informacje były z poprzedniego roku. Na miejscu za mała puszkę pepsi w markecie zapłaciłem 12zł. Chleb w przedziale 12-25zł. Mięsa od 40zł za małą porcję (na jedną osobę). W 2018 roku na forach, gdzie opisywano koszty życia na miejscu zaznaczono: „hiking for free” - ok, na tym coś zaoszczędzimy :) O tym później.

Mamy lipiec 2019, Kraków. Budzik dzwoni ok. 4:30 - pora wstawać - zbieramy się na wyprawę. W pierwszej kolejności do Warszawy, później tylko 3 loty i ok. 23:00 czasu lokalnego zameldowaliśmy się na Wyspach. Przywitał nas deszcz i 12°C. Lato na wyspach, to właśnie 10-14°C oraz bardzo częste opady deszczu. Temperatura była dla nas idealna - po czerwcowych upałach w Polsce, nikt nie narzekał, wręcz przeciwnie. Odebraliśmy samochody, przejechaliśmy podwodnym tunelem łączącym wyspę z lotniskiem z tą, na której znajdował się nasz domek. O godzinie 23:00 na Wyspach Owczych jest jasno (czasami chodziłem spać o 2 w nocy i nadal było widno, noc praktycznie nie istnieje). Do domku mieliśmy bodajże ok. 30km, ale jechaliśmy dosyć długo, tylko i wyłącznie dlatego, że cieszyliśmy się już pięknymi widokami.

Nie będę opisywał każdego kolejnego dnia, gdyż ich struktura była mocno zbliżona: poranne śniadanie, mocna kawa, pakowanie plecaków, wyjazd w podróż/góry i zwiedzanie, powrót, kolacja, drink i zgrywanie materiału na komputer, rozmowy, wymiana wrażeń i spanie. Opisze za to niektóre kwestie, to co przykuło moją uwagę i o czym warto wiedzieć wybierając się na Wyspy Owcze.

Odpowiednie ubrania - buty trekingi, kurtka przeciwdeszczowa to podstawa. Ciepła czapka i rękawiczki też się przydadzą - nie żałuję, że znalazłem na nie miejsce w walizce. Gdy zaczyna padać deszcz, mocno wieje, a temperatura to ok. 10°C, odczuwalna na pewno spada do 0°C - wszystko super, gdy idziemy szybkim krokiem, ale chwila postoju i w kilkadziesiąt sekund zaczynasz to odczuwać. Pogoda w ciągu dnia zmienia się kilkukrotnie - deszcz, słońce, wiatr - tworzą wszystkie możliwe kombinacje w ciągu 24h, na dodatek w bardzo krótkich interwałach. Ja zawsze zabierałem kurtkę, softshell i jeszcze cienki sweter. Wszystko to musiałem zmieścić na sobie lub w plecaku fotograficznym - wypełnionym dodatkowo: Canonem 1Dx, obiektywami: 24mm f/1.4L, 35mm f/1.4L, 50mm f/1.2L oraz 100mm f/2.8L macro, butelką wody oraz jakimś jedzeniem. Codziennie 10-12kg na plecach. Było warto to nosić!

Ludzie na Wyspach Owczych są bardzo uprzejmi i kulturalni - zarówno mieszkańcy, jak i turyści. Nikt nie śmieci, każdy dba o przyrodę, bo przyjechał tu po to, żeby się nią cieszyć - prosta zasada: nie niszczmy tego co daje nam szczęście. W górach nigdzie nie spotkałem nawet jednego papierka po cukierku, każdy po sobie sprząta i zabiera ze sobą, tak aby wyrzucić do najbliższego śmietnika. Cały ten porządek dotyczy także ulic i miast - praktycznie brak jest banerów przy drogach i reklam, jedynie małe szyldy nad nielicznymi kawiarniami, czy knajpami. Może dlatego, że 40 tysięczna społeczność wypracowuje przeszło 90% PKB z połowu ryb.

Na wszystkich wyspach jest około 80 tysięcy owiec (2 razy więcej niż ludności) i co najważniejsze - na drodze mają zawsze pierwszeństwo - lubią je wymusić w ostatniej chwili, więc zawsze jak jechaliśmy samochodami, to zwalnialiśmy gdy stały blisko jezdni.

Wejścia na niektóre szlaki są płatne: 200 koron duńskich (120zł), za inny zapłaciliśmy 100 plus dodatkowe 300 koron za prom, którym dopływaliśmy, czyli w sumie ok. 240zł. Nie jest to mało, wręcz powiedziałbym, że bardzo drogo, ale będąc na miejscu trzeba te miejsca zobaczyć.

Często podróżując samochodem do naszego głównego, planowanego miejsca wyjścia w dalszą wędrówkę, zatrzymywaliśmy się gdzie się tylko dało - piękna przyroda otaczała nas cały czas, przez cały wyjazd. Tak zakończmy tą opowieść, a resztę zobaczcie na zdjęciach!

 

(Kliknij na zdjęcie, aby wyświetlić je w formie galerii)

Poniżej jeszcze film autorstwa Alka: